Cierpienia zwierząt: Wyrok dla Stephena D. za znęcanie się nad końmi 6 stycznia

Karina Schwerzler z Biura Lobbingu Prozwierzęcego powiedziała, że obrońcy zwierząt będący w tej sprawie oskarżycielami posiłkowymi zażądali dla obojga oskarżonych kary dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Domagali się także orzeczenia wobec nich zakazu działalności gospodarczej polegającej na hodowli zwierząt w maksymalnym przewidzianym prawem wymiarze, czyli na dziesięć lat. Ponadto wnioskowali o nawiązkę, zwrot kosztów leczenia i utrzymania koni, podanie do publicznej wiadomości danych oskarżonych oraz o przepadek koni na rzecz Skarbu Państwa.
Schwerzler dodała, że oskarżyciele posiłkowi wnieśli o zmianę kwalifikacji prawnej czynu na znęcanie ze szczególnym okrucieństwem.
Według rzecznika sądu obrońca oraz oskarżona wnieśli o uniewinnienie, a oskarżony o "sprawiedliwe osądzenie".
Proces rozpoczął się we wrześniu 2006 roku. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
O tragedii koni informowaliśmy w tym newsie.
Według koneckiej prokuratury rejonowej oskarżeni wspólnie i w porozumieniu znęcali się nad końmi hodowanymi w Kornicy koło Końskich. Ewa K. świadomie dopuściła do tego, że Stephen D. zimą trzymał konie na odkrytej przestrzeni bez zapewnienia im wody i pożywienia. W rezultacie co najmniej siedem koni poniosło śmierć z wycieńczenia i wygłodzenia, a jednego chorego konia oskarżony zabił osobiście podcinając mu gardło.
Prokuratura ustaliła, że oskarżeni zaczęli latem hodować konie na łąkach w Kornicy w tzw. systemie naturalnym, bezstajennym. Ich celem było wyhodowanie koni o wysokiej odporności i wytrzymałości. Wizja hodowli koni realizowana przez Stephena D. zakładała, że zwierzęta muszą być całkowicie niezależne od pomocy człowieka. Twierdził on, że zimą konie same muszą wykopywać sobie pokarm spod śniegu.
W okresie objętym aktem oskarżenia - od stycznia do marca 2006 roku - zwierzęta chudły i traciły kondycję. Oskarżeni nie zmienili metod hodowli mimo interwencji mieszkańców pobliskiego Nałęczowa. Konie zaczęły padać z głodu, część zamarzła, gdy próbowały pić wodę z rzeki.
Na początku marca powiatowy lekarz weterynarii stwierdził, że ze stada 26 koni żyje 19, z czego część w stanie zagrożenia życia. Zawiadomił o sprawie prokuraturę. Po kilku dniach odkryto zwłoki konia z poderżniętym gardłem. Ustalono, że zwierzę zabił Stephen D.
W związku z zagrożeniem życia pozostałych koni w połowie marca działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami odebrali je właścicielom i przetransportowali do stajni w innej miejscowości, gdzie zwierzętom zapewniono fachową opiekę weterynaryjną, żywność i wodę. Pomimo starań opiekunów i lekarzy dwa konie padły.
Według informacji podawanych przez media Stephen D. już wcześniej zajmował się hodowlą koni w różnych miejscach w Polsce.
info PAP
Wysłano dnia 30-12-2008 przez PAP
Oceny artykułu

Nie wiem, czy gorszy jest Steven, czy gorsze prawo, ktore maksymalnie zabrania hodowli przez 10 lat i pozbawia wolnosci na maksymalnie 2 lata. Niby po tym czasie bedzie inaczej traktowal zwierzeta? Polubi je? Zrozumie, ze cierpia? Zwierzeta czuja wiecej od takich potworow, ktorzy powinni miec dozywotni zakaz trzymania jakichkolwiek zwierzat. Mniejsze kary od maksymalnych za takie znecanie sie, to bedzie chanba dla polskiego prawa, bo maksymalne to juz duzo za malo.
To jest nasza POLSKA. Żałosne
Jak bym tylko mogła ich dorwać... Powinni odpłacić tak samo, jak traktowali konie!!! Zimą zostać na dworze bez jedzenia i wody!!!
QRNA!!!!! co to ma być?! taki wyrok?! kpina... .
tą parkę powinni ukarać bardzo 'medialnie' -surowo i z rozgłosem, na przestrogę innym, im podobnym geniuszom 'hodowli' :O
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!